czwartek, 12 września 2013

Z weekendu na weekend coraz lepiej ! [part 2]



Jutro zaczyna się kolejny weekend, a ja jeszcze nie opisałem tego, co działo się w minioną niedzielę… J Będzie trochę przydługawo. Mam nadzieję, że czytelnicy wykażą się cierpliwością!
W sobotę zaplanowaliśmy, że z kilkoma osobami z Polski niedzielne popołudnie spędzimy na plaży w Limassol, tak aby przy okazji zostać tam na kończący się Festiwal Wina. I jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy. O 12.30 wyruszyliśmy, nie bez problemów,  busem Intercity prosto z Solomos Square.
Dlaczego nie bez problemów? Bo chyba nikt nie przypuszczał, że tak ogromna rzesza ludzi będzie czekać w kolejce po bilet do autobusu. Nie wiem w sumie jakim cudem, ale udało nam się wepchnąć w kolejkę (oj tak, wyszedł z nas podły egoizm…), chociaż grupka obywateli z Chin długo walczyła o to by wejść jako pierwsza i udało się im to. Jak się później okazało – niektórzy nie załapali się już na poprzedni autobus, który jechał o 10.30… Gdy już wsiedliśmy, napotkaliśmy na kolejny mały problem – wolne były zaledwie trzy miejsca, a nas było czworo. Na szczęście, jedna z dziewczyn, której znajoma się nie dostała, postanowiła odstąpić nam to miejsce, za co byliśmy bardzo wdzięczni. Trzeba przyznać, że przepisy muszą być wyjątkowo restrykcyjne, bowiem nie ma możliwości, aby jakikolwiek pasażer stał w trakcie podróży. Bilet ulgowy w Intercity kosztuje 2,5 euro – uważam, że cena jest bardzo uczciwa jak za warunki, w których się podróżuje, zawsze działa w nich klimatyzacja :P Nie można z kolei za bardzo pochwalić MPK w Nikozji, które jeździ rzadko i się spóźnia, a do tego kosztuje dość sporo [20€ ulgowy miesięczny, 0,75€ za jednorazówkę].

Po niespełna 2 godzinach dojechaliśmy do Limassol, ładnego miasta położonego nad morzem – widoki są naprawdę wspaniałe, ale plaża… BEZNADZIEJNA. Może w jakimś innym miejscu jest lepiej, jednak tam, gdzie nam przyszło „leżakować”, wyglądało to fatalnie, co szczególnie źle zniosły nasze ręczniki. W międzyczasie spotkaliśmy sympatycznego człowieka z Indii o imieniu Garry, profesjonalnego fotografa, który zrobił nam sesję zdjęciową. Na jej efekty na razie czekamy – mamy nadzieję, że potęga Facebooka sprawi, że zobaczymy, jak to wszystko wyszło.
Woda – strasznie słona i strasznie ciepła. Aż do przesady. J Dzień mijał nam pod znakiem błogiego lenistwa – jak prawie każdy na Cyprze – z piweczkiem (i nie tylko) w ręku. Do wieczora zleciało szybko, w międzyczasie poznaliśmy dwóch Irlandczyków – jeden z nich to student z Erasmusa, który ma… ponad 40 lat. :D I cieszy się stypendium w kwocie ponad 200€ TYGODNIOWO! Dla porównania, przemiłe Hiszpanki z Madrytu dostają zaledwie 115€ MIESIĘCZNIE, a niemniej sympatyczna Belgijka do tej pory nie wie, na ile może liczyć, bo wszystko uzależnione jest od zarobków jej rodziców… Pod tym względem, my Polacy, nie mamy na co narzekać J
O Festiwalu Wina też słów kilka. Za wstęp płaci się 6 Euro, do tego trzeba zakupić „szkło” – albo kieliszek (1,5€), albo szklaneczkę (1,2€) albo zakręcaną butelkę – też za 1,5€. W ramach biletu do odbioru były także darmowe butelki wina – do wyboru różowe półsłodkie i czerwone bodajże wytrawne. I… tyle niezbędnych opłat. Oczywiście, jeśli ma się ochotę na coś do zjedzenia, to wybór jest okazały i wszystko w cenach od 1,5€ w górę. ;) Dostępnych jest pełno stoisk z różnymi rodzajami win, od słodkich po wytrawne, czerwone, różowe, białe – jakie by się nie chciało. Mnie najbardziej przypadło do gustu słodkie czerwone, ale nazwy niestety nie pamiętam.
Poza tym wszystkim, atmosfera jest naprawdę znakomita, ludzie są dla siebie życzliwi, gra wspaniała, tradycyjna muzyka, a uczestnicy bawią się wspólnie tańcząc i śpiewając. Niestety, mój aparat, a konkretnie baterie za jego działanie odpowiedzialne, nie wykazały się cypryjską gościnnością, zatem zdjęć zbyt wielu nie zrobiłem. Wrzucam te, które także krążą gdzieś po fp na Fejsie.
Pozdrawiam, życząc pogodnego weekendu! :)











Ps. Wracając jeszcze do planów i ich realizacji. Z tym jest naprawdę ciężko. I to jeśli chodzi o zebranie się w sobie i załatwienie różnych spraw ale także w kwestii np. wracania do domu po Festiwalu Wina. Pierwotny zamysł był taki: grupa Erasmusów jedzie darmowym autobusem z Nikozji o 18.00, jesteśmy na miejscu do 23.00, wracamy. Jak było w rzeczywistości? Grupa Erasmusów wyjechała z Nikozji o 18.00, posiedzieliśmy do 23.00, po czym poszliśmy szukać autobusu, którego nie znaleźliśmy… Pozostało nam więc tylko „poczekać” do 5.30 na pierwszy powrotny. A że nie było się gdzie podziać… to poszliśmy na plażę i zrobiliśmy Aftera - jednego z najlepszych w życiu :D ale jacy zmięci wracaliśmy… szkoda gadać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz